Haft po kilku latach leżakowania w szafie doczekał się stałego i nowego miejsca. W poprzednim poście napisałam, że coś z nim kiedyś poszło nie tak i źle wyhaftowałam jakieś jego fragmenty. Nie chciało mi się teraz poprawiać, wyszukiwać niewłaściwych krzyżyków i poleciałam dalej z tymi błędami. Coś dołożyłam, czegoś nie wyhaftowałam i efekt widać na zdjęciach. Nikt przecież nie będzie sprawdzał z projektem Renato Parolina co jest nie tak z tym haftem. Dzisiaj uszyłam okładkę na zeszyt i jestem zadowolona.
Piękna ❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się podoba.
OdpowiedzUsuńTaką śliczną okładkę to tylko za szkło bo do użytku stanowczo szkoda.Nie wiem jakie tam błędy popełniłaś bo dla mnie wygląda idealnie.
OdpowiedzUsuńPocieszyłaś mnie. Pozdrawiam i fajnie, że znów blogujesz.
OdpowiedzUsuń